sobota, 4 października 2014

Rozdział 13, część 4

Na postoju okazało się, że…. pani Helena ma dla nas rogaliki z czekoladą i cynamonem, które sama zrobiła. Były nieziemskie! Nigdy czegoś takiego nie jadłam! Pochłonęłam chyba ze 12 sztuk! Chyba bym się dała pokroić, by poczuć znów ten smak. Pani Helena śmiała się bardzo z tego mojego „wżerania”. Mówiła, że wcinam jak jej syn - Mirek. Jak o nim wspomniała, to westchnęła… Było widać, że ciężko jej samej i tęskno bardzo do synów.
Wiesz Amelko, czasem bym chciała chociaż zrobić takie rogaliki i móc im je po postu zawieść - westchnęła.
Czemu właściwie pani synowie mieszkają tak daleko? -  zapytałam.
Oj, to długa i skomplikowana opowieść, każdy z nich miał inny, powód, ich losy były bardzo zagmatwane. Kiedyś ci opowiem, bo dziś… przepraszam Amelko, to nie chodzi o tajemnice, ja bardzo chętnie się tym z Tobą podzielę, ale.. to są dla mnie tak straszne i mimo upływu czasu, żywe przeżycia, że boję się, że mogłabym się źle poczuć, a dziś chcę przeżywać radośnie tę wyprawę z Tobą, oderwać się od wszystkiego.
Dobrze, dobrze, oczywiście rozumiem - przerwałam pani Helenie. Proszę coś jeszcze opowiedzieć, może, o co chodzi z tymi jelitami w herbie Zamoyskich?
I tak, we mgle opowieści snutych przez panią Helenę dotarłyśmy do Kozłówki.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz