niedziela, 12 października 2014

Rozdział 15, część 2

Dom był już z zewnątrz widocznie zapuszczony, z pourywanymi firankami w oknach. Na podwórku obok nieszczęsnej budy z psiakiem, stały dwa wraki samochodowe, leżała porozrzucana sterta drewna i jakieś stare zardzewiałe wiadra. Zadzwoniłam raz i drugi, ale nic się nie wydarzyło. Chyba nikogo nie było. Całe wzięcie się w garść i nastawienie bojowe na nic. Pokręciłam się jeszcze chwilę i postanowiłam wracać, bo co było robić. Spojrzeliśmy jeszcze na siebie z psiakiem, jego oczy były takie pełne bólu, ale też pogodzenia z losem. Coś zrobimy, obiecałam mu w duchu, choć jeszcze nie miałam pojęcia co i jak.
Wracałam zmartwiona i smutna. Najchętniej przeszłabym przez płot, zgarnęła psiaka do domu i już. Ale tak się nie da. Nie da się wszystkich wziąć do siebie, szczególnie do małego, wynajmowanego mieszkania. Już miałam wizję dużego domu na starość z wieloma biednymi przegarniętymi psiakami i kotami, które znajdą u mnie wszystko to, czego los im wcześniej poskąpił.
Z zamyślenia wyrwała mnie pani Helena, która właśnie wychodziła powolutku z bloku.
Dzień dobry kochanie – powiedziała, – co się dzieje?
Tak bardzo widać?  - uśmiechnęłam się smutno - dużo by opowiadać…
Coś z panem Tomaszem czy z Mysterem? dopytywała się pani Helena.
Nie, chodzi o pieska, ale nie o Mystera, ale…
Ja za pół godziny wrócę to zapraszam do mnie na herbatkę, to wszystko mi opowiesz, dobrze?- pogłaskała mnie po ręku. I koniecznie weź Mysterka – puściła do mnie oko.
Dobrze, dziękuję, ale nie chcę robić kłopotu znowu i ….
Nie marudź dziecko, do zobaczenia - odpowiedziała pani Helena.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz