wtorek, 28 października 2014

Rozdział 17, część 7

Niestety nie wzięliśmy nic do picia i zbliżała się pora kolacji u naszej gospodyni wiec powoli się zbieraliśmy. Odwracałam się długo wchodząc coraz dalej w las, by aż do rana zachować w sobie obraz, dźwięk i zapach plaży. Na szczęście mieliśmy długie dwa tygodnie by się nią nacieszyć.
Kolacja była nie do opisania! Już ten pierwszy tu posiłek rozmył moje wyobrażenia o tym, że tu schudnę trochę. Jedzenie było wprost boskie! Pieczony przez panią gospodynię, panią Ewę, chleb, domowy twarożek, powidła, miodek z ich własnych uli, jajeczka z tak czerwonym żółtkiem, jakiego jeszcze w życiu nie jadłam. Nie mogliśmy się najeść. Tomek był zachwycony. Myster spał z głową na moich stopach. Zawsze tak robił, gdy byliśmy w nowym miejscu i trochę się bał, że mu gdzieś pójdę. Także nie mogłam się ruszyć. I dobrze, bo też nigdzie się nie wybierałam.
Tego dnia zasypialiśmy zadowoleni. Najedzeni, odświeżeni, przez otwarte na oścież okno dochodził nas szum. Wiatru? Morza? A może mi się zdawało… może to już mi się przyśniło.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz