poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 13, część 6

Bo jakoś nigdy nie przywiązywam tak bardzo uwagi do rzeczy. A teraz jednak stwierdziłam, że to też ma swój urok, czar. Piękna filiżanka, misternie haftowana serwetka czy ozdobne figurki mogą sprawić, że nasze życie staje się bardziej szlachetne, czynności bardziej celebrowane, subtelniejsze.
Po zwiedzeniu pałacu czekała nas jeszcze kaplica. Cudowna, w stylu wersalskim. Ale ja już marzyłam o przespacerowaniu się po pięknym parku. Niestety okazało się, że pani Helena jest już bardzo, bardzo zmęczona. Przysiadłyśmy na ławeczce. Była wzruszona.
Tak mi tu dobrze, tak…  - nie mogła mówić.
Pani Heleno, spokojnie - pogłaskałam ją po dłoni.
Widziałam, że chyba też byłaś oczarowana, prawda? - zapytała.
Tak, to jest nie do wypowiedzenia. Tylko tak jakoś za szybko, nie zdąrzyłam się podelektować wszystkim.
Przyjedziemy jeszcze? - zapytała cichutko pani Helena.
Oczywiście – odpowiedziała beż wahania.
No to wracajmy do Mystera i na obiad – zerwała się pani Helena. Było widać, że wyraźnie walczy z silnym wzruszeniem, że wróciło do niej mnóstwo wspomnień. Zapraszam cię na pyszny, staropolski obiad-dodała. I … tu zawiesiła, niby groźnie, palec w powietrzu. Ze starszymi nie przystoi ci się kłócić, więc nie możesz mi odmówić – ja stawiam.
Pani Heleno, jak to, nie..
Bez dyskusji – ucięła - nie wiesz, jaką radość mi sprawiłaś, nie wiesz.
Poszłyśmy pod rękę powoli do samochodu. Czułam, że pani Helena mocno się na mnie opiera, że jest zmęczona. Pan ochroniarz z daleka mi pomachał i krzyknął, że ok. Podeszłam do samochodu i dopiero przy przekręcaniu kluczyka Myster łypnął z pod koca, zupełnie zaspany, oczywiście wygnieciony i niezbyt chyba zadowolony, że już po drzemce. Zaproponowałam pani Helenie gorącą herbatę i posiedzenie w samochodzie, a my z Mysterem musieliśmy zrobić rytualne "podsikiwanie" terenu. Potem pojechałyśmy na obiad. A właściwie obiad to złe określenie. To była uczta, królewska. Staropolskie żeberka w miodzie, rosół, POEZJA!! Jadłyśmy sobie spokojnie, powoli, wciąż wymieniając emocje i obserwacje. Myster siedział przy moich nogach, obserwując wszystko bacznie. Tak tak. Pani Helena bezapelacyjnie wyprosiła u obsługi, by Myster, grzeczny przecież, towarzyszył nam siedząc grzecznie pod stołem i udało się! Myślałam o Tomku… Mógłby tu z nami być, ale czy było by mu dobrze? Czy zanudziłby się na śmierć?  Tęskniłam do niego. Nawet jakoś nie zadzwonił, ale w sumie ja też.
Po obiadku wracałyśmy do domu. Myster drzemał na tylnym siedzeniu pochrapując jak zapuszczony silnik traktora, pani Helena też drzemała, widziałam, że była bardzo zmęczona. Ja jechałam bardzo powoli i ostrożnie, bo też już czułam się zmęczona i rozemocjonowana. Już marzyłam, że jutro po pracy pójdę do tego sklepu ze starociami, który mijam codziennie i wynajdę tam coś ładnego. Może filiżankę, a może zdobiona łyżeczkę. Było to pewnie próżne, ale czułam, że doda życiu trochę szlachetności, uświetni szarą codzienność.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz