sobota, 11 października 2014

Rozdział 15, część 1

Odkąd miałam Mystera bardzo dużo się zmieniło. Nie tylko poznałam dużo fajnych ludzi, ale przełamałam jakieś strachy w kontaktach międzyludzkich. Zaczęłam być bardziej otwarta i ufna do świata. Zaczęłam też bacznie przyglądać się psim i w ogóle zwierzęcym sprawom. Uważam, że trzeba mieć uszy i oczy szeroko otwarte na każdą krzywdę, szczególnie zwierzęcą, bo zwierzaki same się przecież nie poskarżą na swój los. I tak sobie myślę, że jakby każdy próbował poprawić los zwierzaków w swojej nawet tylko najbliższej okolicy to na świecie zrobiłoby się lepiej.
Tak sobie myślałam jadąc autobusem w TO miejsce. To już były takie peryferie Warszawy, stare zaniedbane domy i opuszczone ogródki działkowe, na miejscu, których pewnie już wkrótce staną bloki w stylu wojtkowego osiedla strzeżonego. Takie zderzenie światów. Przejeżdżałam tu niedawno z Tomkiem i na jednej z posesji zobaczyłam zabiedzonego pieska przywiązanego do rozwalającej się budy, na bardzo króciutkim łańcuchu. Czułam ból w sercu na samą myśl o tym pieseczku. Tomek nie chciał się wtedy zatrzymać, bo niby, co go interesują obce psy obcych ludzi. Jasne, piękne podejście. Więc teraz w tajemnicy przed wszystkimi jechałam tam na zwiady. Serce mi waliło ze strachu. Tak, bałam się i to bardzo, bo właściwie nie miałam jeszcze planu, co bym mogła zrobić. Pogadać z właścicielami czy co. Dojechałam. Najpierw przeszłam parę razy w tę i z powrotem by przyjrzeć się psiakowi. Wygramolił się z budy, pomachał żałośnie wyliniałym ogonkiem. Był taki biedniutki i jakiś taki już zupełnie zrezygnowany. Miałam łzy w oczach, a nie mogłam! Miałam być silna i zawalczyć w imieniu tego psiaka! Zadzwoniłam do furtki, dotykając dzwonka koniuszkiem palca, był taki brudny i ohydny. Bałam się bardzo spotkania z właścicielami.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz