wtorek, 21 października 2014

Rozdział 16, część 4

Trzeba było jeszcze pozałatwiać milion ważnych spraw w pracy, wszystkich związanych z opłatami tak zwanych pilnych domowych, ostatnie zakupy, pakowanie i … dwa tygodnie boskich wakacji (tak przynajmniej się nastawiałam). Żal mi było tylko pani Heleny, która ostatnio czuła się bardzo słabo. Będę do niej dzwonić, ale to nie to samo. Poza tym sprawy zwierzaków. Na co dzień dokarmiałam parę biedaków, pomagając w ten sposób trochę paniom z towarzystwa. Musiałam załatwić dyżury, bo by przecież biedaki umarły w tym czasie z głodu. No i ciocia Wanda… Dzwoniłam do niej czasem i teraz też zameldowałam, że mamy urlopy i wyjeżdżamy nad morze. I znowu ten wyrzut niewypowiedziany wprost, że przecież moglibyśmy do niej przyjechać. Ale tam bym jakoś nie odpoczęła. Wiem, że to było egoistyczne, że teraz był okres, gdy ciocia miała mnóstwo pracy w ogrodzie i w sadzie, ale jakoś nas tam nie widziałam. Tomek nie miał z ciocią wspólnego języka, na mnie spoczywałby ciężar zabawiania ich rozmową. Poza tym nawet bym się nie wyspała, bo ciocia na pewno zaraz wymyśliłaby nam mnóstwo prac i zaplanowała każdą chwilę dnia. Po prostu bym nie odpoczęła. Wiec, tłumaczyłam sobie, ciocia na pewno sobie poradzi, my odpoczniemy sobie spokojnie, a potem, obiecałam sobie, pojadę do niej na jeden cały weekend, coś pomóc (czytaj wyciszyć sumienie).
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz