środa, 8 października 2014

Rozdział 14, część 2

Co ja próbowałam przeczytać fragment, to Tomek wstawał, łazikował, podjadał coś lub pytał, czemu nie ma w lodówce tego czy tamtego. Nie mogłam się skupić na czytaniu i coraz bardziej wzrastała we mnie irytacja. Nie wiem czy on był zawsze taki, czy teraz mnie po prostu tak zaczął wkurzać. Myster też odczuwał tą dziwnie denerwującą atmosferę, chodził nerwowo między posłaniem, a oknem, wyraźnie nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Gdyby psiaki umiały mówić, mogłyby nam powiedzieć tak dużo! Tyle różnych sytuacji widziały i na pewno miały swoje sądy i przemyślenia na ten temat (hi hi! Robiłam się bardzo „crazy”na zwierzaki).
Tomek ? - zapytałam nieśmiało - popatrz mi w oczy, proszę.
O co ci chodzi?– zapytał jakby nieobecny myślami.
No chodź, pogadamy- zachęciłam go nieśmiało.
O czym? Bo wiesz, ja tak myślałem sobie czy bym nie wyskoczył w lutym na narty z chłopakami z pracy i ….
Sam? To znaczy bez nas? – byłam zaskoczona.
No... przecież nie jeździsz na nartach, nie lubisz zimna, a Mystera to chyba nie przyjmą do tego hotelu- zaczął wyliczać Tomek.
Tomek, a czy ty lubisz jeszcze być ze mną? – było mi coraz bardziej smutno, ale bardzo nie chciałam grać roli ofiary.
Co to za pytanie? Chyba by mnie tu nie było gdyby było inaczej- wzruszył ramionami.
Ale wiesz, jakieś niejakościowe to nasze „bycie”. Ty sobie, ja sobie. Czuję się jakoś tak samotnie, smutno - zaczęłam.
Ojej, nie wiem czego ty chcesz. Przecież chyba jest fajnie, dobrze - przerwał mi Tomek.
Mi jakoś nie… - chlipnęłam nosem. Czuję się..
Czuję się - zaczął ironizować Tomek - o rany Amelko, ty jesteś taką pieprzoną ofiarą! Wszystko masz, a jesteś wiecznie nieszczęśliwa, smutna.
Bo ty żyjesz tak obok mnie, czuję jakbym była zupełnie sama z Mysterem, a ty tu przychodzisz tylko jak do hotelu najeść się i wrzucić brudy do kosza. A ja potrzebuję czuć się ważna, potrzebuję takiej małej, ale częstej czułości, rozmowy, wsparcia.
Czy to cytat z jakiejś gazety? - zaśmiał się Tomek – sorry, sorry żarcik.
Nie podnośmy głosów, zobacz jak się Myster boi. Bo rzeczywiście, odkąd zaczęliśmy podnosić głosy, Myster siedział blisko mnie na podłodze, trząsł się i podnosił łapkę przepraszająco. Biedaczek! Wzięłam go na kolana i mocno przytuliłam. Sapnął głośno, chyba z ulgą.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz