czwartek, 16 października 2014

Rozdział 15, część 6

Typ był chyba zły, pomachał jakby się od nas odpędzając i powędrował z powrotem w stronę domu coś tam złowrogo marudząc pod nosem.
A my wróciłyśmy do samochodu. Dopiero tu zobaczyłam jak odtajają z pani Eli emocje, jak powoli próbuje się uspokoić.
Widzisz, tak to wygląda, zobaczymy za parę dni, no za tydzień, co tu się zmieni, i czy w ogóle się zmieni – westchnęła. Bo wiesz, czasem to jest taka walka z wiatrakami i człowiek jakoś traci zapał, ale potem pojawia się znów jakiś dobry człowiek, pozytywny promyk i znów człowiek rusza do walki o te kochane istotki.
A nie lepiej by było na przykład tego pieska od razu zabrać? - zapytałam.
Ale gdzie? Wiesz ja już nie mogę wziąć kolejnego zwierzaka, mimo, że bym bardzo chciała - z rezygnacją powiedziała pani Ela.
A schroniska? Inny dom?  - zaczęłam wymieniać.
A byłaś kiedyś w schronisku? - pani Ela spojrzała na mnie tak dziwnie.
Nie, chyba by mi serce pękło - westchnęłam.
Wiesz, schronisko to niewyobrażalny stres dla zwierzęcia. Przepełnione boksy, zimno, samotność. A ten piesek nie jest jeszcze w takiej najgorszej sytuacji. I na tyle, co z daleka widziałam, (bo nas nawet ten dziad na podwórko nie wpuścił tylko cały czas trzymał za bramą) to nie wygląda na maltretowanego psiaka, raczej zapomnianego przez ludzi. Spróbujemy poprawić mu los. I pamiętaj, że to jest jego dom, jego ukochany pan, jakikolwiek by nie był i piesek bardzo by cierpiał gdyby był z stamtąd zabrany.
No tak, jakoś nie pomyślałam o tym...
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz