niedziela, 14 września 2014

Rozdział 10, część 1

Moje dziewczyny kochane. Przyjaciółki ze studiów. Było nas pięć. Na studiach byłyśmy w innych grupach, znałyśmy się z lektoratów i z zajęć specjalistycznych. Właściwie dopiero na trzecim roku zaczęłyśmy się bliżej poznawać. Wspólne wyjazdy na wakacje, łażenie po górach, przygody. Dobre i złe wspomnienia. Czasem również nieporozumienia. Ale najważniejsze i najcenniejsze było to, że jakoś to przetrwałyśmy i wciąż byłyśmy dla siebie oparciem. Po studiach dziewczyny się rozjechały, tylko ja zostałam w Warszawie.
Nasze spotkania to była magia, magia, którą pielęgnowałyśmy z pietyzmem. Bardzo ciężko było nam się spotkać, dlatego gdy już się udawało to dokładałyśmy wszelkich starań, by te spotkania były prawdziwym "odlotem" od zwykłego życia. Ostatnim razem udało nam się coś extra! Znajomy znajomego jednej z przyjaciółek wyjeżdżał na weekend i potrzebował kogoś, kto zajmie się jego zwierzyńcem.  Przyjaciółka chętnie się zgodziła w zamian za… możliwość skorzystania z uroków domu tego znajomego. Poprosiła czy może zaprosić swoje przyjaciółki na wieczór, na co on podobno z przerażeniem, ale się zgodził. A miał w piwnicy prawdziwe jacuzzi i saunę. Rany, niektórzy to mają życie! Najpierw siedziałyśmy z sześć godzin w jacuzzi, obżerając się winogronami i ptasim mleczkiem (waniliowym, moim ulubionym!). Po czym przeniosłyśmy się do sauny, by na koniec polec ze zmęczenia i śmiechu na wielkiej kanapie w salonie. To było cudowne spotkanie! Wynurzeniom i marzeniom końca nie było!  Z każdym kwadransem przechodziłyśmy do bardziej intymnych zwierzeń, dzieląc się wszystkimi troskami i zmartwieniami.
Po takim spotkaniu czułam się, (chociaż na jakiś czas) dużo silniejsza. Tym razem zeszły się aż trzy tygodnie zanim udało nam się zgrać termin dobry dla całej piątki. Magda, nasza najlepsza organizatorka, podpytała po rodzinie i załatwiła nam domek cioci nad Zalewem Zegrzyńskim, który w ten akurat weekend stał pusty, bo ciotka się rozchorowała. Cudnie!
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz