piątek, 26 września 2014

Rozdział 12, część 3

Chyba zrobiłam coś dobrego, taki mały dobry uczynek. Choć ciocia Wanda zawsze mi mówiła, że z tymi dobrymi uczynkami to musi być jakiś głupi ludzi wymysł. Bo przecież jak ktoś robi dobry uczynek z myślą o tym, by mieć na koncie następny, czyli tak je sobie zbiera do puli, by zasłużyć na niebo, to w sumie robi to z pobudek egoistycznych, a czy to jest wtedy dobry uczynek?
Tomek delikatnie mówiąc nie był zachwycony wizją spotkania i od razu powiedział, że nie idzie, bo, „o czym on ma rozmawiać ze starymi ludzi?” Ręce mi opadły…
Cóż, pójdę sama, a właściwie z Mysterem, który poniekąd też został zaproszony na dywany i to nie w przenośni, lecz dosłownie, hi hi.
Sobota zbliżała się szybko i trochę się bałam. Jednak wciąż jestem dość nieśmiała. Kupiłam czekoladki merci, bo wydawały mi się najbardziej pasujące. Założyłam czarny, prosty golf i dżinsy (czy wypada dżinsy?!). Jakoś się bałam. O czym będziemy rozmawiać, czy wytrzymam tam, chociaż godzinę?
Wyszłam po czterech.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz