czwartek, 11 września 2014

Rozdział 9, część 4

Halo, Tomek? Słuchaj... nie masz czasu? Zrób coś dla mnie proszę, trochę mi się skomplikowało popołudnie i nie mogę jeszcze wrócić do domu i możesz jakoś wyjść z Mysterem?- głos mi drżał, bo bałam się trochę reakcji Tomka. Na szczęście okazało się, że bardzo się spieszy i o nic (na razie) się nie dopytywał.
Wrócisz niedługo? Super. Wyjeżdżasz? Wracasz? Nie rozumiem, wolniej. Aha... Rozumiem. Pa.
Okazało się, że Tomek niedługo i tak planował wrócić, wiec nie ma problemu, wyjdzie z Mysterem. Wraca, odpoczywa trochę, a potem musi ruszać jeszcze dziś, bo jutro raniutko ma otwarcie sklepu w Krakowie. Już się nawet tym nie denerwuję.
Dobrze, jak Myster ma sikanie zapewnione to mogę spokojnie tu posiedzieć – powiedziałam do Wojtka.
Kto to jest Myster? - zapytał.
Zaczęłam mu opowiadać historię Mystera, słuchał wyraźnie zainteresowany. Miał piękne, wielkie orzechowe oczy, jasną, piegowatą cerę. Był wysoki i bardzo przystojny. Ubrany w dresik, którego górę właśnie starał się delikatnie zdjąć, bo była cała we krwi psiaka. Czułam się trochę zażenowana, że obcy facet się przy mnie rozbiera, ale na szczęście pod spodem miał T-shirt. Było widać, że jest znużony. Rany, no pewnie, ja też byłam wykończona, a przeżyłam dużo mniej od niego. Czas mijał powoli. Wchodzili jacyś ludzie ze zwierzakami, ale raczej rezygnowali po chwili czekania, gdy dowiadywali się od nas, że to raczej długa historia. Przyjechał też drugi weterynarz, którego nie znałam, bo co tu ukrywać, zawsze specjalnie przychodziłam w godzinach dyżurów Kuby.
Rozmawialiśmy sobie z Wojtkiem o psach (opowiedziałam mu historią z naszego wyjazdu na Mazury). Trochę o pogodzie, polityce. Opowiadał o swojej pracy (był producentem filmowym!). Ja opowiadałam o banku, czułam, że delikatnie wypytuje mnie o rodzinę. Takie tam...
Najważniejsze, że po jakimś czasie z gabinetu wychylił się Kuba i oznajmił: Będzie dobrze. Okazało się, że żadne narządy wewnętrzne nie uległy uszkodzeniu, krwawienie było dość powierzchowne. Psiak ma parę złamanych żeber, zwichniętą łapę. I jest w szoku. Kuba oceniał jego stan, jako stabilny, ale… po pierwsze był przekonany, że psiak jest bezdomny, bo był ogólnie zaniedbany, wycieńczony itp. Po drugie przez najbliższe dwa tygodnie powinien najpierw codziennie, a potem, co drugi dzień być tu na kontroli i dostawać kolejną dawkę leków. Dodatkowo nie powinien chodzić wcale, albo bardzo mało. Pojawiał się problem, co dalej...
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz