niedziela, 28 września 2014

Rozdział 12, część 5

Cieszę się, że pani przyszła, a pani mąż? - powiedziała pani Helena.
Nie mógł, a właściwie to jeszcze nie mąż…- odpowiedziałam speszona.
Jakoś zrobiłam się czerwona… Zaczynałam się czuć jak na lekcji, spięta.
Proszę pani, takie teraz czasy. Kobiety wciąż marzą o karocy, księciu, pierścionku i dzieciach a mężczyźni…  - mówiła pani Helena - oraz bardziej nieuchwytni i jakoś tak gdzieś zawieszeni. Socjologowie mówią o zaniku męskiego gatunku na rzecz bylejakości. Kiedyś jakoś się prościej żyło, reguły były sztywne, ale człowiek chyba bardziej wiedział gdzie jest jego miejsce. Ja jakoś nie rozumiem tego życia teraz, was, młodych. Ale nasze pokolenie, starych, już odchodzi, a potem to już będzie zupełnie inny świat.
No, nie ma co filozofować, proszę się częstować ciastem.
Dziękuję - wróciłam do rzeczywistości, bo byłam zupełnie zahipnotyzowana panią Heleną. Tym, co mówiła, i w jaki sposób! Z nienaganną dykcją, piękną polszczyzną, jakiej dawno nie słyszałam nawet w TV, pięknie gestykulując. Była jak z innej bajki…
Ja tu opowiadam banialuki, proszę opowiedzieć coś o sobie, o tym słodkim piesku –zachęciła mnie pani Helena. O opowieść o Mysterze nie było trzeba mnie długo prosić, więc zaczęłam wszystko od śmietnika, przeplatając to i owo o sobie, Tomku, cioci Wandzie, skrzętnie przemilczając bolesne kwestie.
Pani Helena słuchała z wyraźnym zainteresowaniem, a nawet rozbawieniem o niektórych epizodach z mysterowego życia.
Gdy skończyłam, westchnęła.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz