poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 10, część 2

Wyruszyłam nad zalew samochodem zostawiając w Warszawie Tomka, który już się chyba przyzwyczaił do naszych spotkań lub już po prostu było mu obojętne czy jestem z nim czy gdzieś hen daleko, bo przyjął perspektywę samotnej soboty (i kawałka niedzieli) bez specjalnych emocji. Warto jeszcze dodać, że nasze babskie spotkanie tym razem nie było do końca babskie, bo… po pierwsze ze mną jechał Myster, a to w końcu facet, a po drugie.. Ania była znów w ciąży (po raz czwarty!) i było duże prawdopodobieństwo, że znów urodzi się chłopiec.
Myster jak zwykłe rozparł się na tylnym siedzeniu, podrywając się nerwowo, co jakiś czas, by wciskać nochal w uchylone okno i wywąchiwać wszystkie zapachy. Był cudowny! Już nie wiem jak to było bez niego. Miał w sobie tyle energii i radości życia, że nie sposób było się przy nim nudzić.
Dziewczyny. Myślałam o nich całą drogę. Ania, Magda, Patrycja i Iza. Każda z nas była zupełnie inna, aż dziw, że udało nam się zbudować taką więź! Ania była zupełnie "niedzisiejsza". Razem z mężem, Radkiem, postanowili mieć dużą rodzinę, przynajmniej ośmioro dzieci. Wszystkim ten pomysł wydawał się szalony i gdy tak opowiadali przed ślubem to każdy (przynajmniej ja) kiwał spokojnie głową myśląc, że po pierwszym dziecku wszystko im się zmieni i pewnie poprzestaną na dwójce, góra trójce. Ale nie. W drodze było już czwarte. Teraz dopingowałam im, by mieli tych dzieci jak najwięcej. Tworzyli wspaniałą rodzinę. Aż mnie ściskało na samą myśl. Zazdrościłam tym dzieciakom tak cudownego, prawdziwego dzieciństwa, pełnego ciepła i miłości. Ania miała w sobie tyle spokoju! Uśmiechnięta, zrównoważona, skupiona na dzieciach, ale bez krzty panikarstwa czy tak teraz modnego traktowania dziecka jak bożyszcza otoczonego kultem królów. Wzięli ślub z Radkiem, gdy Ania była na piątym roku studiów i dziesięć miesięcy później byli już rodzicami. Ania nigdy nie pracowała zawodowo. Dom i kolejne dzieci pochłaniały ją zupełnie. Była przeciwna żłobkom, opiekunkom, chciała wychowywać swoje dzieci sama i po swojemu. Widzieć ich rozwój krok po kroku, nic nie stracić. Radek pracował, jako informatyk, ale był freelancerem, więc dużo prac wykonywał w domu, dzięki czemu zdarzały im się całe dni, a nawet tygodnie, gdy byli razem. A więc jakoś można. W XXI wieku też można poświęcić się rodzinie, spędzać razem dużo czasu. Chociaż jakoś nie widziałam się w roli Ani. Chyba bym potrzebowała po jakimś czasie wyjść do pracy, osiągać rozwój osobisty. W każdym razie podziwiałam ją.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz