piątek, 12 września 2014

Rozdział 9, część 5

Wojtek bez wahania zdecydował: biorę biedaka. Bez dwóch zdań. Nasze losy się złączyły, zaopiekuję się nim. Tak się składa, że teraz mam mało zleceń, siedzę dużo w domu, piszę, także mogę i będę z nim tu przyjeżdżał.
Miałam miękkie nogi. Byłam wzruszona. Jego dobrem, jego sercem. Pomógł potrąconemu psu, nie odwrócił się jak inni, przytulił go do siebie, mimo swojego (na pewno) firmowego dresu, nie myśląc, że się zniszczy. Siedział tu i martwił się o niego jak o starego przyjaciela. To wszystko, cała ta jego troska, to jak teraz podszedł do leżącego na stole psa i głaszcząc go, rozmawiał z nim, wzruszyło mnie i jakoś uspokoiło. Są na świecie dobrzy, kochani ludzie. W głowie włączyła mi się piosenka Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat”…
Kuba spojrzał na mnie jakoś badawczo. Poczułam się nieswojo. Zaproponował, że i tak już zamyka wiec podwiezie Wojtka z psem do domu, a potem mnie. Super.
Wojtek mieszkał na eleganckim, strzeżonym osiedlu. Kamery, ochroniarze, piękne, dwupiętrowe kamienice. Zaproponowałam, że poczekam w samochodzie, pożegnałam się z Wojtkiem (ha! wymieniliśmy się telefonami) pogłaskałam psiaka, który po środkach znieczulających drzemał wyraźnie spokojniejszy na rękach u swojego nowego pana. Kuba otwierał wszystkie furtki i przejścia by ułatwić Wojtkowi dojście do domu. Kochany Kuba, nie chciał nawet pieniędzy za te wszystkie zabiegi, prześwietlenia. Powiedział Wojtkowi, że nie mógłby wziąć od niego ani grosza po tym, co zrobił dla tego psa. Psa, no właśnie, ciekawe jak będzie miał na imię? Muszę zadzwonić do Wojtka za parę dni i o wszystko zapytać. Kuba wrócił po chwili i podwiózł mnie do naszego bloku. Jeszcze raz wspólnie przeżywaliśmy dzisiejszy dzień. Byliśmy bardzo podbudowani postawą i zachowaniem Wojtka. Mimo, że dojechaliśmy już pod blok to jeszcze siedzieliśmy w samochodzie i gadaliśmy. Zeszło w końcu na Tomka.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz