piątek, 5 września 2014

Rozdział 8, część 2

Mętowscy przygotowali piękną kolację. To znaczy Jola od progu „lukrowała” jak to Wojtek dużo przygotował i takie tam, a ja z każdym jej zdaniem upewniałam się, że albo wszystko kupiła gotowe albo jakieś inne szachrajstwo za tym stoi. Po prostu czułam w niej jakiś fałsz, który powodował moją irytację. Czy zawsze taka była, tego nie byłam pewna. Miałam raczej wrażenie, że to mnie włączył się ostatnio jakiś dodatkowy zmysł, „papierek lakmusowy” na prawdomówność.
Weszliśmy do pięknego salonu, który od naszej ostatniej wizyty zmienił się nie do poznania. Skórzane kanapy, antyczne meble ze złotymi ornamentami, wazy chińskie i antyczne fotele. Czułam się nieswojo. Znając Mętowskich to nic tu nie było imitacją. Nie wiedziałam nawet gdzie przysiąść. Nie lubiłam takich "muzealno – kasiastych" wnętrz. Tomek jakoś nie miał z tym problemu i od razu usadowił się na największej kanapie, żywo dyskutując z Wojtkiem o sprawach firmy. A właściwie to Tomek opowiadał, a Wojtek raczej słuchał, mało mówił, co u niego słychać. Jola kończyła nakrywać, więc rzuciłam się do pomocy.
Piękny salon – zagadnęłam.
Ach, dziękuję Amelko – uśmiechnęła się niby promiennie, a według mnie sztucznie. Zobacz to prawdziwy ……i tu padła nazwa marki, którą znałam tylko z pięknych kampanii reklamowych, bo do ich salonu firmowego nigdy nie odważyłam się wejść. Bo i po co? Po co się dołować i oglądać przedmioty, które znacznie przekraczają czasem nawet moją roczną pensję. Jola z namaszczeniem przeciągnęła palcem po krawędzi witrynki, po czym szybko starła ślad palca krawędzią sukienki.
Wiesz, sprowadziliśmy je z zagranicy, bo w Polsce ta firma sprzedaje tylko podstawowe modele.
Czemu? – zapytałam raczej nie z ciekawości tylko próbując utrzymać rozmowę, na którą i tak z każdą minutą miałam coraz mniej ochoty.
Wiesz – odchrząknęła Jola- ceny mebli są dość wygórowane, ale wiesz ta klasa, styl, to się rozumie samo przez się.
Aha – powiedziałam tylko. Jak już Jola mówi, że ceny są wygórowane to muszą być k o s m i c z n e!
Wiesz kochana – kontynuowała Jola- od samego ślubu namawiałam Wojtka na ich zakup. Nie mogłam znieść tej byle jakości. Czy Ty w ogóle pamiętasz jak wcześniej wyglądał nasz salon?!  - dodała z irytacją i oburzeniem w głosie.
Nie będę już się zagłębiać i opisywać jak piękny był poprzedni salon Mętowskich, a co Jola nazywała bylejakością. Normalnie chyba ich więcej nie zaprosimy – pomyślałam nie bez ulgi. Całe nasze mieszkanie w takim razie to taka „Jolkowa bylejakość”. I od razu pomyślałam o Mysterze. Czekał tam na nas. Prawdziwy, wierny, kochający, A ja tu traciłam czas na ludzi, którzy już chyba tylko myśleli o kasie.
Ale dobrze, to dopiero początek spotkania, może jeszcze będzie miło i fajnie.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz