środa, 3 września 2014

Rozdział 7, część 13

Dziękuję- miałam znowu łzy w oczach- ja bym go wzięła nawet do Warszawy, ale mam już psa, mieszkam w nieswoim mieszkaniu, nie mogę…
Muszę lecieć, przepraszam – przytuliłyśmy się jakoś tak, po czym kelnerka poszła szybkim krokiem do klientów, którzy już wyraźnie się niecierpliwili.
Wyszłam. Ściemniało się już. Odnalazłam Psa w tym samym miejscu gdzie leżał wcześniej. Pogłaskałam go delikatnie po głowie, opowiedziałam, że załatwiłam mu „stołówkę” . Patrzył tylko na mnie zrezygnowany, smutny i bardzo delikatnie polizał mnie po ręku. Czułam, że się rozumiemy. Było mi tak strasznie, przeraźliwie smutno, że go zostawiam, że jest taki biedny. Pożegnałam się z nim i nie odwracając się, poszłam w kierunku samochodu. Łzy spływały mi po policzkach. Czułam się zupełnie wykończona, szczególnie psychicznie. Było mi żal Psa, czułam jego ból, samotność…
Tomek z Mysterem już się trochę niecierpliwili w samochodzie, bo rzeczywiście robiło się późno. Ale Tomek widząc, w jakim jestem stanie był dla mnie dobry i bardzo wyrozumiały. Owinął mnie kocem i posadził na siedzeniu pasażera.
Zrobiłaś, co mogłaś, zrobiłaś naprawdę dużo – powiedział spokojnym, ciepłym głosem.
Długo płakałam, tuląc Mystera, który widząc jak mi smutno przyszedł do mnie na kolana i ciężko wzdychając, mocno się przytulił. A może po prostu był szczęśliwy, że ma mnie znów tylko dla siebie? Lub, że jemu w jakimś sensie się udało i ma nas, swoją rodzinę?
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz