piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 22, część 5

Szybko się rozłączyłam i gdybym miała worek treningowy to właśnie bym do niego podbiegła, by się trochę wyładować. Aaaaaaa! Pomijam, że Jolka w ogóle nie zapytała o mnie. Pomijam, że mówi do mnie tonem jakby kij połknęła albo już nie powiem brzydziej. Pomijam, że papla trzy po trzy. Wielka kosmopolitanka warszawska. Ale ta jej forma powiedzenia, że jest w ciąży i czego to ona nie robi i tak dalej. Matko! Masakra! Nie mogłam się wyzbyć sarkazmu i jedyne, co myślałam to to, że Jolce znudziły się drogie meble i podróże i postanowiła załatwić sobie coś nowego, unikatowego – dzidziusia. Biada mu jak nie będzie idealny!
Nie lubiłam siebie takiej, pełnej negatywnych emocji. Włączyłam muzykę, wytarmosiłam Mystera i postanowiłam obmyślić lepiej przyjęcie dla dziewczyn. Całe szczęście, że Jolka nie dotrze. Co to w ogóle był za durny mój pomysł by ją zaprosić?!
Musiałam odtajać. Strasznie byłam czasem krytyczna do ludzi. Nie chciałam. Czemu nie miałam takiego dobrego, pozytywnego podejścia do świata jak Kuba? Może to kwestia rodziny, genów, wychowania? Bo ciocia Wanda jednak była bardzo krytyczna..
Ech.. Myster!!! Idziemy biegać!!! Oczyszczać umysł! Natychmiast!
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz