poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 24, część 11

-Bo wiesz Amelko, życie składa się z takich właśnie zwykłych dni, wiec niech będzie ładnie, odświętnie, prawda?
-Tak, teraz jakoś mi trochę głupio, bo ja tak czasem szast prast na szybko a przecież się nie spieszymy, niech będzie ładnie.
-Bo ty to tak Amelko chyba jak na gości to wszystko na błysk wielkie przyjęcie i pięknie a jak tylko dla siebie to kanapka na jednej nodze i już. Celebruj życie!!! Szczególnie teraz w tych czasach, gdy naprawdę jest to łatwiejsze niż kiedyś. A nie cały czas nerwy, nerwy, na szybko.
Zjadłyśmy sobie obiadek, ale wciąż miałam na coś ochotę.
-Pani Heleno, może kawki?
-A może zjemy coś pysznego, hm? Pani Helenie zaświeciły się oczy.
-Na przykład? Bo może po ciastka do cukierni skocze, hm?
- A ja mogę coś zrobić? Potrzebuję tylko dwa banany i czekoladę. Pani Helena zakasała rękawy, a ja usiadłam i patrzyłam. Jej ruchy były wolne, tak pięknie, czyściutko wszystko szykowała. Opowiedziała mi o swoich przyjaciołach, Szwedach, do których kiedyś jeździła i którzy częstowali ją tym deserem. Ponakrawała banany, powkładała do środka kawałki czekolady i wstawiła do piekarnika. Już po chwili zaczął się roznosić słodki zapach. Nawet Myster delikatnie „niuchał” nosem  w powietrzu. Już po paru minutach zajadałyśmy łyżeczką (oczywiście, bo jak damy) pyszny deser. Nie wiem już nawet czy był on rzeczywiście taki pyszny czy wspaniałe towarzystwo sprawiło, że tak mi smakowało.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz