czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 23, część 6

Gadałyśmy i gadałyśmy. Potem siadłyśmy na taborecikach z kawusią. Myster już oczywiście kręcił się wokół Magdy podnosząc błagalnie przednią łapkę pod tytułem- weź mnie „biedaka” na kolana. Magda wzięła go na kolana (oczywiście), co przyjął z głośnym pomrukiem jakże nieszczęśliwego na co dzień i osamotnionego psa. Niewdzięcznik!
Magda wyglądała na zmęczona. Opowiadała, że u nich w firmie jest coraz gorsza aura, atmosfera zwolnień i recesji, że trzeba niesamowicie zasuwać ostro, cały czas udowadniać, że się jest świetnym i niezastąpionym, całkowicie oddanym firmie. Mówiła, że robi, co może, ale to coraz bardziej ją przerasta.
Magda, a może rzucisz to w cholerę? –zdenerwowałam się, bo właśnie usłyszałam, że kiedyś dyrektor generalny dał jej dziesięć godzin na przygotowanie raportu, który normalnie robi się w parę dni i że ona tak się przejęła, że jak siadła to przez te dziesięć godzin nie wstała nawet na siku czy łyk wody, żeby zdążyć.
(ciąg dalszy nastąpi...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz