Od tego dnia parę razy widziałam Trupka, ale za każdym razem
próbował wiać, gdy tylko widział, że się nim interesuję. Postanowiłam jednak
jakoś mu pomóc. Pod jednym drzewkiem przy końcu trawnika, gdzie widziałam go
już parę razy, zaczęłam zostawiać jedzenie. Niestety mrozy były paskudne, padał
śnieg, i jedzenie bardzo szybko zamarzało i śnieg je przykrywał. Mógł tego w
ogóle nie znaleźć. Często na śniegu przy miejscu gdzie zostawiałam jedzenie
były tylko ślady ptasiej wizyty.
Myślałam o Trupku bardzo często... Rozmawiałam o nim z ludźmi
na placyku, próbowałam go wyśledzić, nosiłam zawsze jakieś jedzonko w
kieszeniach mając nadzieję, że go spotkam i że jakoś może nie zwieje, że uda mi
się go dokarmić. Myślałam o Trupku głaszcząc Mystera i myśląc, że to on
przecież mógł być teraz na miejscu Trupka.
Pewnego dnia jechałam samochodem do dentysty. Rzadko
jeździłam po mieście samochodem, ale tego dnia Tomek przeziębiony siedział w
domu pod kocem (oczywiście z zakopanym po uszy Mysterem) a ja musiałam wziąć wolne,
bo w nocy dostałam tak potwornego bólu zęba, że myślałam, że sufitem wyskoczę.
Zobaczyłam Trupka. Ochlapywany breją śnieżną stał przy drodze tępo wpatrzony w
samochody..
O bratku – pomyślałam – dość tego. Byłam zdesperowana i
gotowa pomoc mu nawet wbrew jego woli. Ponieważ byłam jeszcze blisko domu, postanowiłam
wrócić po „posiłki” , wiedząc, że sama go nie złapię. Podjechałam z piskiem opon pod
blok i wbiegłam pędem na górę. Szybko przedstawiłam Tomkowi sytuację. Już
nieraz opowiadałam mu o Trupku, wiec był na bieżąco. Nie był jednak absolutnie
chętny do pomocy. Wymigiwał się chorobą i interesowało go tylko co dalej. Co
jak go złapiemy, co z nim zrobimy. Patrzyłam na niego i nie rozumiałam jak może
taki być.Taki jak te masy obojętnych ludzi, których postępowania zupełnie nie
rozumiałam. Myster patrzył na mnie jednym ślipiem, bo cała reszta jego ''psowatości'' ukryta była pod ciepłym, polarowym kocem.
Odwróciłam się od Tomka,
zanurkowałam do lodówki po kiełbaskę, potem chwyciłam stary koc i wybiegłam
trzaskając drzwiami. Dla mnie nie ważne było potem.(ciąg dalszy nastąpi...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz