Tomek przez chwilę milczał, widziałam, że walczy ze sobą.
Rób, co uważasz, ale ja swoją kaczkę mam zamiar zjeść.
Dobrze, ja i tak nie jestem w stanie teraz nic przełknąć, myślę tylko o tym Psie – próbowałam mu jakoś wytłumaczyć.
Ok- poklepał moją rękę.
Musiałam jakoś zadziałać, ale jeszcze nie wiedziałam jak. Poszłam do kelnerek do środka.
Przepraszam, nie wiecie Panie czegoś o tym biednym Psie?
A błąka się tu już od kilku dni- odpowiedziała „nasza” kelnerka blondyneczka.
Jest taki chudy, biedny, trzeba mu jakoś pomoc- powiedziałam.
No, wie Pani, tutaj to stale jakieś psy przychodzą, ten i tak nie jest taki najbiedniejszy. Kiedyś…
Proszę mi już tego oszczędzić- powiedziałam szybko - serce mi krwawi jak słyszę, jakimi potworami mogą być ludzie. Zabiłabym – dodałam wzburzona.
Jakoś trzeba temu Psu pomóc- powiedziałam zdecydowanym głosem.
Czego Pani oczekuje? Ja tu tylko pracuję – odpowiedziała spłoszona i jakby obrażona kelnerka.
Gdzie jest najbliższy weterynarz? – zapytałam.
Oj, jakieś 30 kilometrów stąd - odpowiedziała kelnerka, unikając mojego wzroku.
Proszę powiedzieć jak tam trafić - kontynuowałam.
Gdzie trafić?- zapytał zza moich pleców Tomek trzymając na ręku Mystera.
Chcę pojechać do weterynarza, pomóc jakoś temu Psu - powiedziałam, odwracając się do niego.
Ojej... – jęknął Tomek.
(ciąg dalszy nastąpi...)
Agatko, serce boli, kiedy czyta się o Twojej wrażliwości na psią krzywdę i nie tylko..., a wnikliwość psychologiczna w opisywaniu zachowań ludzkich zachęca do czytania.
OdpowiedzUsuń