Nie byłam gotowa psychicznie na odpieranie artylerii
wyrzutów o bezsensowności przygarniania obcego zwierzaka do nieswojego
mieszkania gdzie czeka go męka życia w puszce, że nie wiadomo, co przeżył i
kiedyś może mi się rzucić do gardła i inne bzdury. Ktoś, kto nigdy nie miał
zwierzęcia nie będzie w stanie zrozumieć jak bardzo Myster zmienił moje życie.
Że jest cudowny, mądry, oddany i… to wszystko jest po prostu nie do opisania.
Następnym razem się odważę, opowiem, obiecywałam sobie.
- Wiesz Tomek został w łóżku i … tak. Nagle, gdy okazało
się, że mam nie mówić o istnieniu Mystera, to nie miałam o czym opowiadać. Z
nim wiązały się najfajniejsze, najzabawniejsze momenty każdego dnia. To, co
było oprócz Mystera było zwyczajną, szarą codziennością.
- Nie pamiętam już jak wygląda. Rzadko tu z Tobą przyjeżdża.
W ogóle mam wrażenie, że rzadko ma dla Ciebie czas, co? Obrzuciła mnie
badawczym spojrzeniem, a ja poczułam, że już zbiera mi się na płacz. Zawsze potrafiła
tak zakłuć, a ja nie umiałam się obronić.
- Dużo pracuje, szef wciąż wysyła go do kolejnych miast na
kontrole, a on nie może odmówić, bo wiesz jak teraz jest. W każdej chwili mogą
mu podziękować. I tak w obecnej sytuacji, mimo, że ich firma ma się świetnie,
obcięli kierownikom regionalnym pensje o 15%, zapobiegawczo. Starałam się
ratować słowotokiem by znów nie zaczęła mnie atakować i to o rzeczy, na które i
tak nie miałam wpływu.
-Dobrze, dobrze, jedz.
Poczułam ten zapach… Nawet nie wiem, kiedy Ciocia to
wszystko przygotowała. I znów skrajne emocje. Przed chwilą ostra rozmowa, teraz
błogie zapachy domu… Przede mną na talerzu leżały okrąglutkie pyzy poznańskie
polane sosikiem, a do tego ćwikła. Danie mojego dzieciństwa… Ciocia nic sobie
nie nałożyła, nie mogłam sobie przypomnieć czy kiedykolwiek przez te wszystkie
lata widziałam ją jedzącą.
-Amelko, a co w ogóle zamierzacie. Latka lecą, a wy w
wynajętym mieszkaniu, ze starym samochodem. I wciąż bez ślubu. Codziennie o tym
myślę, nie daje mi to spokoju. A dzieci, normalna rodzina, normalne życie z
obiadami, spacerami, wspólnym czasem.?
-Ciociu, błagam… wciąż nie mamy pieniędzy na tyle, by coś
zrobić. Branie teraz kredytu to byłoby szaleństwo. Wszystko jakoś „przejadamy”,
w Warszawie wszystko jest bardzo drogie i …
-Wiem, powinno stać mnie na mieszkanie dla Ciebie…, Ale
jak umrę to ten dom…
-Nie chcę tego słuchać! - Przerwałam jej ostro. Za każdym moim
przyjazdem rozmowa wyglądała identycznie.(ciąg dalszy nastąpi...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz